niedziela, 25 stycznia 2015

Three

Drzwi otwarły się z hukiem, aż podskoczyłam ze strachu. Chris wszedł do środka i od razu mnie zauważył. Podszedł do mnie i uniósł lekko rękę. Zaraz mnie uderzy! Muszę szybko działać. Tylko co robić? Rozejrzałam się. Mój wzrok padł na krzesło. Chyba dam radę unieść? Przynajmniej spróbuję. Chwyciłam krzesło stojące obok, podniosłam do góry najwyżej jak mogłam i uderzyłam w jego bok z całej siły, której nie miałam w nadmiarze. Chyba go trochę zabolało, bo się odsunął dając mi przejść. Bez zastanowienia ruszyłam do wyjścia, kiedy jego ręce złapały mnie w pasie i przyciągnęły do siebie. Starałam się wyrwać lecz na niewiele to się zdało, bo był dużo silniejszy ode mnie. Co ja mam teraz zrobić? Co on mi zrobi?!
-Nie bój się. Przecież nie jestem demonem. - serio? Boże, myślałam, że jesteś i w zamian za nieśmiertelność chcesz wziąć moje dodatkowe kilogramy. Dobrze by było.
-Błagam, nic mi nie zrób. - z moich ust wydobył się szloch.
Nieświadomie moje ręce zakryły głowę, chcąc ją uchronić przed ciosami z jego strony. Nie zareagował. Może to i dobrze? Lepiej jeśli nic nie robi niż mnie bije, choć jeszcze mnie nie uderzył. Chociaż w sumie nie. Bicie w końcu, by się skończyło, a tak to nie masz pewności co szykuje. I wtedy stało się coś czego sie nie spodziewałam. Puścił mnie, odwrócił i spojrzał prosto w oczy, tak jak rodzic patrzy na dziecko, kiedy mu mówi: 'dziecko, musisz chodzić do szkoły'.
-Musisz chodzić do szkoły. - powiedział stanowczo, ale spokojnie.
Co? Czy on mi czyta w myślach? Aa, sorry, zapomniałam, że tak.
-A kim ty jesteś żeby mi mówić co mam robić? - oto odezwała się moja arogancka i pyskata strona. I mam takie wrażenie, że szybko mnie nie opuści.
-Dla ciebie nikim. Przynajmniej z rodziny. Ja jestem tylko aniołem.
-No właśnie, więc nie masz prawa... czekaj! Co ty powiedziałeś? Jesteś aniołem?
W odpowiedzi powoli pokiwał głową. Zaraz wybuchnę... nie, spokojnie, opanuj się... ale ja nie wytrzymam... Sonya, ogarnij się, Chris patrzy... no niech ci będzie...
-Ahahahahahahahahahahahahahah khe khe khe... - mój niepohamowany śmiech zmienił się na końcu w 3 kaszlnięcia, bo gwałtownie poczułam suchość w ustach. Szybko nabrałam powietrza i uspokoiłam się. Zaczęłam liczyć do 10. 10, 9, 8, (to ma być liczenie do 10? Mój mózg mi chyba zardzewiał) 7, 6, 5, 4, 3, 1, 2. Czekaj, pomyliłam się. Ech, ty luju. Nawet liczyć do 10 nie umiesz, co przedszkolaki się tego uczą. Nie wytrzymam ze sobą. Stwierdzam zgon mojego mózgu. Może piękny klaps w głowę w moim wykonaniu odświeży mi pamięć i pobudzi szare komórki do myślenia. O ile wogóle je mam i o ile nie jest dla mózgu za późno. Będę musiała wymienić.  Jutro pójdę do sklepu, a najlepiej do warzywniaka i główkę kapusty wklępię na miejsce mojej bezużytecznej różowej galarety. Wtedy przynajmniej inna główka będzie za mnie myślała i to ona będzie znosiła migreny, a ja zaszpanuję zielonym mózgiem. Oh yeah, jestem henialna! Mówi się genialna ty jełopie.
Dobra, wróćmy do Chrisa. Zaraz o czym to było... a już wiem.
- Ty? Aniołem? Hahahah, a ja jestem wampirem, wiesz?
-Bardzo prawdopodobne, lub Lykanem.
-Lykan? - złapałam go za policzki. - Powiedziałeś Lykan?
-Noo tak. - ekstra! Może on mi coś powie o tym.
-Więc mi pomożesz! - puściłam go i z wielkim uśmiechem na ustach stanęłam z założonymi rękami na piersi, przyglądając się mu. Nie wygląda mi na anioła.
- Niby jak?
-Skoro używasz sformuowania 'Lykan' to musisz coś o nich wiedzieć.
- Bo to prawda, wiem i to dość dużo.  Twoje przeznaczenie też znam, ale nie mogę ci nic powiedzieć.
-Nic a nic?
-Nic! Inaczej czeka nas kara.
-Kara? Nas? Jaka?
-No tego to nie wiem, ale na pewno straszna.
Oj, chyba się nie dogadamy. Zlustrowałam go spojrzeniem. Dalej uważam, że prędzej ja jestem księdzem niż on aniołem. I tak właściwie to gdzie ma skrzydła i aureolę? A anioły nie powinny mieć blond włosów, niebieskich oczu i chodzić w białych sukienkach?
-To są alby. - warknął chłopak.
Ach, zapomniałam, że on potrafi czytać w myślach.
-A nie możesz chociaż jednego znaczącego słówka o nich powiedzieć? Tak, żeby mnie to jakoś naprowadziło? Prooooszę.
Odwrócił się do mnie plecami z założonymi rękami i spojrzał na mnie spode łba. Jaki argument może go przekonać? Może wykorzystam coś co zdążyła powiedzieć mi mama gdy... umierała.
-Słuchaj, wiem jak zakończyć tą wojnę. - palnęłam coś bez zastanowienia.
Chris najwyraźniej się zainteresował, bo podrapał się po głowie, myśląc co mi powiedzieć. No i co ja mam teraz zrobić? Stracić nadzieję? Czekać? Jeszcze coś gadać, żeby go namówić? Sama nie wiem. Na szczęście on sam się odezwał.
-Noo, dobra, powiem ci. Ale tylko trochę, wystarczająco, aby cię nakierować na właściwą drogę. Skoro wiesz, jak to zakończyć...
-Porozmawiamy o tym później. Teraz mów.
-Mianem Lykana określa się... wilkołaka. Od wieków prowadzą one wojnę z wampirami. Tylko połączenie ras może to zakończyć. Ale...
-Ale co?
-Przecież powinnaś wiedzieć. Mówiłaś, że wiesz jak to zakończyć. Znaczy, że znalazłaś mieszaną parę, z której każdy osobnik jest znaczny w swojej rasie.
-Kłamałam. Nie było tego po mnie widać? Umiesz czytać w myślach, ponoć jesteś aniołem.
-Więc uwierzyłaś? - uśmiechnął się lekko, a potem spoważniał. - Myślisz, że skupiam się wyłącznie na tobie i twoich myślach? Mam masę spraw na głowie, nie mogę ci poświęcać tyle mojego czasu. I chyba wydaje mi się, że za dużo ci powiedziałem.
Odwrócił się na pięcie i odszedł. Tak po prostu. Chwilę za nim patrzyłam. I co teraz? Chwila, przekalkulujmy sobie wszystko. Więc tak, dowiedziałam się, że Lykanie to wilkołaki i prowadzą wojnę z wampirami, a moje zadanie to znaleźć znaczącą parę mieszaną, aby połączyć rasy i zakończyć tą wojnę. Dobra, to narazie wszystko co wiem. Co teraz mam robić? Od czego zacząć? Zaraz, zaraz, chwileczkę. Karta Nagród, co mama o niej wspominała? Niewiele, ale... ostatnie zdanie wypowiedziane przez nią brzmiało jak odpowiedź i mama zrobiła dziwny ruch ręką, jakby chciała mi coś dać. Och, no jasne! "Spotkamy się na górze"! Ona umarła, a na górze jest niebo, no co innego. A Chris jest aniołem i ma wstęp do nieba więc może mnie tam zabrać. Że też wcześniej na to nie wpadłam.
-Chris! Gdzie jesteś? Chodź tu! Znalazłam rozwiązanie pewnej części misji! - wyszłam z jadalni.
-Słucham. - chłopak pojawił się na korytarzu.
-Wiem jak zdobyć Kartę Nagród. Ale musisz mi pomóc.
-O co chodzi?
-Ten przedmiot znajduje się w niebie i tylko moja mama ma do niej dostęp. A ona umarła. Musisz zabrać mnie do nieba i przeszukać je.
-Poczekaj, to nie jest takie proste jak ci się wydaje. Do nieba nie da się dolecieć. Aby się tam dostać musisz umrzeć.
-Co? - umrzeć?
-No tak. Ty umierasz i jeśli jesteś dobra wędrujesz do nieba. Tylko anioł może cię z powrotem powołać do życia i to w pierwszych 10 minutach inaczej jesteś stracona.
-Ale ja nie mogę umrzeć. Zresztą, zapomniałeś? Co z tego, że jestem dobra, może się okazać, że jestem wampirem, a wampir umiera bezpowrotnie i na dodatek jest stworzeniem szatana! Kto jak kto, ale ty powinieneś to wiedzieć, aniele. - ostatnie słowo wypowiedziałam z kpiną.
-Nie zajmuję się wyłącznie tym. Mam prawo coś sobie zapomnieć. Mam masę...
-Dobra, dobra, daruj sobie tą gadkę, zrozumiałam. Przestań kłapać dziobem, tylko pomóż mi odnaleźć taką osobę, która wręcz wyczuje na kilometr, gdzie się znajduje moja matka.
Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy się zastanawiać. W tym czasie mama Chrisa, Kelsey, zdążyła już nam zrobić kawę i dwa razy zaproponować coś do jedzenia. Oczywiście,  odmówiliśmy.
-Przychodzi ci ktoś do głowy? - zapytał chłopak.
-Jedna osoba, która faktycznie potrafi wszystko szybko załatwić i wszędzie rozpozna moją mamę, nie dlatego, że tak ją uwielbia, tylko dlatego, że ją tak bardzo nienawidzi, zresztą tak samo jak mnie i vice versa. Justin Bieber.
-O nie.
-Co się stało?
-Jestem jego aniołem stróżem. Nie pozwolę mu umrzeć, to moje zadanie.
-Przecież powołasz go do życia z powrotem.
-Problem w tym, że anioł stróż nie może tego zrobić swojemu podopiecznemu. Musi to być inny anioł.
-To może mój anioł stróż?
-Pillarosa? Nie sądzę. Wyjatkowo wredna i wścibska. Nikt za nią nie przepada. Nie wydaje mi się, żeby chciała nam pomóc.
-Chociaż spróbujmy.
Chwilę się nad tym zastanawiał, aż w końcu uległ.
-No dobra, ale to ty bierzesz za to odpowiedzialność.
-Ma się rozumieć, kapitanie! - zasalutowałam, a on wybuchł śmiechem.

3 komentarze:

  1. Super! Ooo mowa o Justinie. Chris jest jego aniołem stróżem? W życiu bym nie pomyślała. No i ja też chcę czytać w myślach. Ciekawe co będzie dalej. Czekam z niecierpliwością na następny. A chociaż napisz kiedy będzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te kilka komentarzy, nawet taka mała liczba mnie cieszy. Jestem wdzięczna również za 490 wejść. Może dla niektórych mających tyle na 1 dzień jest dziwne to, że jestem zadowolona, ake co mi tam. Następny powinien się pojawić 03.02 lub 04.02.

      Usuń
  2. Podoba mi sie blog tylko ciezko czytac bo tło czasami sie zlewa z literami
    Mozesz informować mnie o nn na tt
    @maja378

    OdpowiedzUsuń